poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział 3.

Kiedy przygotowywałam obiad dla mnie i Maxa zadzwonił telefon.

-Cześć kochana – usłyszałam w słuchawce głos mojej przyjaciółki. – Jak tam się czujesz?

-W porządku na razie. – odparłam, mieszając sałatkę. – A jak ty?

-Też okej. A jak z Maxem? Jakiego go wczoraj zastałaś?

Wczoraj od razu po śniadaniu, gdy przyjechała Wandy z mamą Emily, wróciłam do domu. Byłam zmęczona i nie chciałam nigdzie wychodzić. Cały dzień spędziłam w domu, najpierw wyspałam się we własnym łóżku, a potem zajęłam się Maxem. Przed moim powrotem niczego nie zażywał, dlatego zaczął ze mną rozmawiać. Mój brat był dobrym człowiekiem, ale ze względu na brak opieki ze strony rodziców wpadł w nałóg. Mama pracowała w dużej firmie, w której była wicedyrektorem. Uwielbiała tą pracę, prawdopodobnie z tego powodu, że zajęła tak wysokie stanowisko. Przebywała w biurze od rana do nocy, a gdy wróciła na chwilę do domu, siadała i rozmawiała godzinami na temat tego, co tam robiła. Tata miał podobnie, pracował w fabryce samochodów w Londynie, więc widywaliśmy go raz na miesiąc. Mama w nocy rozmawiała z nim przez internet, a mnie zastanawiało, kiedy ona śpi. Miałam do nich pretensję o to, że zlekceważyli obowiązki domowe i rodzinne. Żyli swoim życiem, a nas pozostawili. Wtedy ja przejęłam pałeczkę i postanowiłam wychować mojego brata, ale spóźniłam się. Rok temu wrócił z imprezy i gdy chciałam z nim pogadać, wyzwał mnie i zamknął się w pokoju. Kilka dni później, gdy nie wrócił do domu na noc, przeszukałam jego pokój. Znalazłam strzykawkę i paczkę papierosów. Wieczorem, gdy wrócił, zauważył, że byłam u niego w pokoju. Wtedy sam zszedł na dół i wyznał mi całą prawdę, że zaczął brać narkotyki i że nie potrafi z tego wyjść. Od tamtej pory dopiero wczoraj normalnie ze mną porozmawiał, była to bardzo szczera rozmowa. Opowiedział mi, jak to jest, gdy ma uczucie „głodu”, jak to wszystko się dzieje i dlaczego. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że on tyle wie na ten temat. Siedziałam z nim całe popołudnie, a gdy powiedział, że musi iść, zrozumiałam, że teraz minie dużo czasu, zanim znów ze sobą w ten sposób porozmawiamy.

-Hmm.. O dziwo był wczoraj normalny, nawet ze mną rozmawiał i to kilka godzin. – podkreśliłam.

-Ooo.. Miło z jego strony, że niczego nie brał przed twoim powrotem. – ucieszyła się Emily. – To jak dziś, idziesz z nami na miasto?

-Nie dam rady raczej, ale wpadnij do mnie, będzie mi raźniej. – odpowiedziałam. – Ale nie przyprowadzaj chłopaków. – uprzedziłam ją.

Umówiłam się z Emily, że odwoła dzisiejsze spotkanie i przyjdzie do mnie spędzić ze mną czas. Gdy się rozłączyłam, wróciłam do przygotowywania filetów z kurczaka, frytek i sałatki.

-Obiad. – zawołałam kładąc talerze z jedzeniem w jadalni na stole. Usłyszałam jak Max zbiega po schodach i po chwili siedział już obok mnie. Lubił moją kuchnię, mówił, że jestem w tym dobra, ale ja uważałam inaczej. Zawsze musiałam coś przesolić czy nie dogotować. Jadł z apetytem, gdy skończył, podziękował i poszedł do salonu pooglądać telewizję. Ja posprzątałam i dołączyłam do niego. Po około piętnastu minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Wpuściłam Emily do środka.

-Cześć Max. – powiedziała, gdy weszła do salonu. – Jak tam?

-Cześć. – odpowiedział miłym głosem. Zawsze szanował moją przyjaciółkę. – A w porządku teraz, a tam?

-Też. Wybierasz się dziś dokądś? – zapytała z ciekawości.

Brat spojrzał na mnie, potem znów na Emily.

-Tak, idę na imprezę. – wstał z fotela, wziął kluczyki z mojej ręki i wyszedł z domu.

Nie zdziwiłyśmy się jego zachowaniem. Usiadłyśmy obie na kanapie i włączyłyśmy po cichu muzykę.

-Gdzie wczoraj byliście? – zapytam.

-Wczoraj siedzieliśmy u mnie. Mama wyszła z Wandy do sklepu, więc miałam znów wolną chatę. Nie działo się nic specjalnego. – odpowiedziała.

-Mam pytanie. – zaczęłam powoli, nie wiedząc, jak na to zareaguje Emily. – Czy nie wydaje ci się, że to wszystko się za szybko dzieje? Dopiero co ich poznałyśmy.

Zaśmiała się.

-Nie, to ty dopiero ich poznałaś.

-Jak to? – zdziwiłam się jej odpowiedzią.

Zamilkła, zdawało mi się, że układała sobie zdania w myślach.

-Widzisz, spotykam się z Dominiciem od pewnego czasu. – pożałowałam, że zadałam tamto pytanie. Czyli jednak dobrze mi się zdawało na imprezie, byli ze sobą blisko. No ale dlaczego Dom był dla mnie taki miły i czuły? Czyżby był dwulicowy? A może robił tak z każdą dziewczyną. Zmieniłam całkowicie temat, rozmawiałam o tym, co mi Max opowiadał, a potem o tym, co będziemy mogły robić w ciągu najbliższych dwóch miesięcy.

-Nie obraź się. – powiedziała w pewnym momencie Emily. – Zaraz przyjdzie Dom z Mattem, ale tylko na chwilkę.

Westchnęłam.

-Mówiłam ci, że nie chcę żadnych gości. – gdy to powiedziałam ktoś zapukał do drzwi.

Podeszłam i otworzyłam je. Znów ujrzałam tą wspaniałą twarz, ale od razu odwróciłam wzrok. Gdy na niego patrzyłam, przypominały mi się słowa Emily i bolało mnie serce. Nie potrzebnie się w nim zauroczyłam, nie potrzebnie go poznałam. Ach, dlaczego nie potrafiłam panować nad swoimi uczuciami. Wpuściłam ich do środka.

-Ładnie tu masz, tak czysto. – powiedział Dominic.

-Dzięki. – odpowiedziałam lekceważąco. Usiedliśmy na sofie przy telewizorze skąd nadal leciała muzyka. Emily przysunęła się do Doma, a Matt przycupnął obok mnie.

-Ja z Emily… - zaczął blondyn unikając mojego wzroku. – Może poszlibyśmy dziś na potrójną randkę?

Zaczęłam mieć uczucie mdłości.

-No wiecie, ja z Dommy’m, wy razem i Chris z Kelly. – zabolało mnie zdrobnienie jego imienia wypowiedziane przez moją przyjaciółkę.

Zobaczyłam, że Matt jednak się ucieszył z tego pomysłu. Kim była Kelly? Przesiedzieliśmy tak razem rozmawiając na ten temat, gdzie pójdziemy i co będziemy robić. Matt wstał i patrząc na Doma złapał mnie za rękę. Zaprowadził mnie na dwór.

-Po co wyszliśmy? – zapytałam nadal nie rozumiejąc, co ja tu robię.

-Chodźmy się przejść. – oznajmił Matt.

Ruszyliśmy wzdłuż chodnika.

-Więc wychodzi na to, że jesteśmy ze sobą umówieni? – wyszczerzył się, ale gdy to zobaczyłam, przypomniał mi się Dominic.

-Zdecydowanie tak. – modliłam się, aby to nie zabrzmiało źle.

Nie chciałam o tym rozmawiać, jednak idąc tak musieliśmy znaleźć jakiś temat. Miałam tylko jeden pomysł.

-Emily uświadomiła mnie dziś, że zna was dłużej. – odparłam.

-Tak, to prawda. – zgodził się Matt. – Już jakieś dwa tygodnie.

Brnęłam dalej.

-A możesz mi zdradzić co jest między Emily i Domem?

Matt podrapał się po głowie i zatrzymał się, a ja poszłam w jego ślady. Złapał mnie za rękę i odwrócił się do mnie.

-A czy to ważne? – szepnął.

Spuściłam wzrok i odsunęłam się od niego o krok, robiło się niebezpiecznie. Postanowiłam nie pytać o nic więcej. Matt puścił moją rękę i ruszył z powrotem do domu, a ja za nim.

-Przepraszam za ten alkohol na imprezie. – powiedział Matt po kilku minutach. – Wiedziałem, że za dużo nalałem spirytusu, ale nie podejrzewałem, że aż tak. – spojrzał na mnie. – Nie gniewaj się, proszę.

-Okej, nie gniewam się. – zaśmiałam się, nie chciałam mu pokazać, że ten czas wolałabym spędzić z kimś innym. – Ale zapamiętaj, że ja i alkohol to nie za dobre połączenie.

-Mieszanka wybuchowa? – wybuchł krótkim duszącym śmiechem.

Wróciliśmy do domu, zastaliśmy Dominica i Emily leżących i oglądających telewizję. Gdy Dom mnie zobaczył wstał i usiadł, usłyszałam ciche parsknięcie Matta. Skierowałam się do siebie do pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć. Więc mam iść na randkę z Mattem, którego bardzo lubiłam, lecz nie potrafiłabym go pokochać. Facet, który mi się podoba będzie siedział z moją najlepszą przyjaciółką. Chciałabym powiedzieć Emily o moim uczuciu do Dominica, lecz nie potrafiłam. Wstałam i postanowiłam wziąć się w garść. Nie mogłam przecież się zamartwiać jednym facetem, który na pewno nie był ostatnim.

-Gdzie są chłopaki? – zapytałam się przyjaciółki, gdy zeszłam na dół zauważając zmianę.

-Poszli. Ja też muszę iść, dziś czeka nas fajna randka. – zobaczyłam błysk szczęścia w jej oczach. – Następne kilka godzin spędzonych z Domem.

Puściłam to mimo uszu.

Emily złapała za swoją torebkę, dała mi buziaka w policzek i wyszła. Tak znów zostałam sama. Matt miał po mnie przyjść o 16:20, a była już 15:30. Miałam niewiele czasu na wyszykowanie się. Poszłam do łazienki i uczesałam włosy, potem zrobiłam luźnego warkoczyka. Lubiłam moje włosy, tak związane sięgały mi do połowy pleców, ale zawsze przekładałam je do przodu. Wzięłam cienie do oczu i pomalowałam jasnym różowym powieki. Podkreśliłam jeszcze rzęsy i wróciłam do mojego pokoju. W szafce znalazłam jedną z moich ulubionych bluzek: dłuższą czarną z białym napisem na środku „I will love you endleslly” napisany bardzo ładną czcionką. Założyłam do tego dżinsowe szorty i białe trampki. Byłam gotowa równo na 16:20. Zeszłam na dół i nalałam sobie do kubka sok pomarańczowy. Gdy go piłam zapukał ktoś do drzwi. Podeszłam otworzyć, ale zaskoczył mnie widok kogoś innego niż Matt.

-Hej, kochanie. – powiedziała mama wchodząc do domu.

-Hej, co tu robisz?

Mama rozejrzała się po przedpokoju.

-Gdzie Max?

Mama nie wiedziała o tym, że jej syn był narkomanem. Mimo, że powinnam jej powiedzieć o tym, nie chciałam robić przykrości bratu. Poza tym zrobiłaby tylko awanturę a potem wróciła do swojego monotonnego życia w pracy.

-Wyszedł, powiedział, że idzie na noc do kolegi. Spokojnie, powiedziałam, żeby się odzywał – skłamałam.

-A ty gdzieś wychodzisz? – zapytała mama spoglądając na moje ubranie i makijaż. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo właśnie rozległo się pukanie do drzwi.

-Dzień dobry proszę pani. – powiedział Matt do mojej mamy.

-Witam cię, wybierasz się gdzieś z moją córką? – zapytała mama.

Matt popatrzył na mnie, a ja kiwnęłam głową.

-Idziemy razem do naszych wspólnych znajomych. Całą paczką idziemy do restauracji. – odparł, a mama uśmiechnęła się.

-Jak ci na imię?

-Matt – odpowiedziałam za niego.

Mama poklepała mnie po ramieniu.

-Bawcie się dobrze. – odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że zacznie pytać, czy jesteśmy parą.

Wyszliśmy i ruszyliśmy w stronę studia. Matt ubrany był w czarne szerokie spodnie i granatową koszulę z zawiniętymi do łokci rękawami. Włosy miał ułożone na żel.

-Masz miłą mamę. – zaśmiał się Matt. – Jesteś do niej podobna.

-Wszyscy tak mówią.

Chłopak popatrzyła na mnie od góry do dołu.

-A tak poza tym ładnie wyglądasz.

Przy małym domku stał samochód, a przy nim zebrani już Emily, Dominic, Chris i jego dziewczyna, Kelly. Byliśmy spóźnieni przez moją mamę. Dom był ubrany inaczej. Miał na sobie ścisłe czarne spodnie, białą koszulę z czarnym cienkim krawatem. Wyglądał bardzo dobrze, był bardzo chudy co sprawiało, że był jeszcze bardziej czarujący. Obok niego stała Emily ubrana w zieloną spódniczkę i koronkową bluzkę na ramiączka, trzymała Doma za rękę. Chris był ubrany w zwykły t-shirt z kolorowym nadrukiem, a jego dziewczyna w obcisłą białą sukienkę. Była bardzo ładna, miała krótkie brązowe włosy, okrągłą twarz i duże oczy.

-Och myśleliśmy, że nas wystawiliście. – powiedział Dom.

-Zoey, - powiedział Chris. – To jest Kelly, moja dziewczyna. – podałam jej rękę.

Wszyscy weszliśmy do samochodu, Dominic za kierownicą. Mieliśmy jechać do jednej z najładniejszych restauracji „In soul” w Teingmouth, po drugiej stronie rzeki. Jechaliśmy z jakieś 15 minut, a gdy Dom zaparkował tuż przy wejściu do restauracji wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Było tam bardzo ciepło, a wystrój wnętrza był bardzo… interesujący. Najbardziej uwagę przykuwał stojący na samym środku kominek, bardzo stary a pięknie wyrzeźbionymi kwiatami na obudowie. Podeszliśmy do jednego ze stolików i usiedliśmy. Po kilku minutach podszedł kelner.

-Co państwo zamawiają?

Każdy po kolei zamówił to, na co miał ochotę. Ja wybrałam tylko sałatkę owocową, nie miałam chęci na gorące dania. Gdy kelner odszedł nastała cisza.

-Więc.. – zaczęła Emily siedząca obok Doma. – w następnym tygodniu macie koncert?

-Tego raczej nie można nazwać koncertem – odparł Matt. – Można to bardziej nazwać potańcówką. No bo przyjdzie mała garstka ludzi, a my zagramy z pięć piosenek. Poza tym wstęp za darmo. Ale zawsze można się potem napić.

Nie słuchałam o czym rozmawiali dalej. Zastanawiałam się nad następnymi tygodniami. Emily była moją przyjaciółką, która teraz zaczęła chodzić z facetem, który mi się podobał. Nie mogłam jej opuścić, nie miało by to jakiegokolwiek sensu, poza tym bałam się zazdrości. Nie no, tworzyłam sobie sama problemy, zamiast dobrze się bawić w gromie znajomych ja myślałam o moich mękach.

-…i wtedy zobaczyłem pająka. – kontynuował Matt. – Był taki ogromny, myślałem, że zacznę piszczeć jak baba..

-I piszczałeś. – przerwał mu Dom ze śmiechem.

-Oj cicho tam. Ale wracając do mojej przerażającej historii. Wskoczyłem na stół w naszym studiu i zacząłem odganiać pająka.

-Ale żebyście widzieli, jak on to robił – zachichotał Chris. – Zaczął krzyczeć „psik, do budy, już cię tu nie ma” takim bardzo wysokim głosikiem.

Matt skrzywił się, a potem uśmiechnął szeroko.

-Ja tu próbuję stworzyć atmosferę grozy, a wy mi niegrzecznie przerywacie. – powiedział poważnym tonem.

-Robimy to z miłości do ciebie. – znów odezwał się Dominic.

Zachichotałam, bardzo urocze były ich wymiany zdań.

-No wiem, że mnie kochacie, ale dajcie mi dokończyć. – zwrócił się do wszystkich. – Niestety moje nawoływania nie pomogły, więc zawołałem Doma, który nie raczył przyjść. – spojrzał na niego z udawanym wyrzutem, a Dominic pokazał mu język. – Potem poprosiłem Chrica o pomoc, a on tylko odpowiedział mi „fuj, spadaj”. No więc mogłem liczyć tylko na siebie. Zeskoczyłem ze stołu i zacząłem skakać na podłodze, próbując zadeptać robaka, ale cóż, moje tańce również nie pomogły, więc uciekłem. - ucichł. – No co, to koniec. – powiedział z duszącym już go śmiechem.

W tym momencie podszedł kelner i podał nam zamówione przez nas wcześniej dania. Moja sałatka była naprawdę dobra. Zjadłam pierwsza, gdyż miałam najmniej. Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę. Najdłużej i najwięcej gadał Matt, miał tak dużo historii do opowiedzenia, że jak musieliśmy się już zbierać, przetrzymywał nas słowami „ach, zapomniał bym jeszcze..”.

***
-I jak było? – zawołała mama z salonu gdy weszłam do domu.

Zdjęłam trampki i poszłam do mamy.

-W porządku. Naprawdę dobrze się bawiłam. – dopiero teraz to do mnie dotarło. Przez drugą połowę spotkania zapomniałam o zazdrości i smutku, a przypomniałam sobie jak to jest być szczęśliwym. Było już późno, poszłam na górę do łazienki i wymyłam zęby. Przed spaniem złapałam za telefon sprawdzić, czy dostałam jakąś wiadomość. Była jedna.

„Hej, piszę życzyć ci miłych snów. Dziś było naprawdę super, genialny wieczór. Mam nadzieję, że jeszcze to powtórzymy, ale tym razem we dwójkę. Dobranoc, Dominic”

O co z tym chodziło? Prawdopodobnie zamiast do Emily wysłał tego esemesa do mnie. Położyłam się do łóżka, przykryłam się ciepłym kocem i zaczęłam się zastanawiać nad wiadomością, którą właśnie dostałam. A może to nie pomyłka? Z tą nadzieją wpadłam w głęboką przepaść błogiego snu.

4 komentarze:

  1. Aaa. No to w trudnej sytuacji postawiłaś główną bohaterkę! Nie zazdroszczę :> Czekam na rozwój wydarzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia jest coraz ciekawsza ;) Bardzo mi się podoba, już nie mogę doczekać się dalszych rozdziałów :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nom proszę, dość długie te rozdziały, ale za to miło się czyta. Nie liczą się jakieś tam błędy po drodze, lecz sam pomysł na opowiadanie, które jak po trzech rozdziałach robi się ciekawie. Nom sytuacja w której postawiłaś swoją bohaterkę nie jest ciekawa, nom ale cóż w życiu i tak bywa. Zastanawiam się co dalej dla niej przyszykowałaś :) Związku z tym masz moją gwarancję, że będę dalej śledzić jej losy. Powodzenia życzę :) Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super! Nie mogę się doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń