sobota, 20 października 2012

Rozdział 1.

Wyszłam ze szkoły i razem z tłumem nastolatków zeszłam po szerokich schodach. Nadeszły wreszcie wakacje, pełne wrażeń i przygód, oraz tajemnic do odkrycia. Wiedziałam, że nie będę się nudzić ze względu na Emily, moją najlepszą przyjaciółkę, która właśnie wracała ze mną ze szkoły. Gdyby nie ona, moje życie było by smutne i całkowicie szare, ona nadawała mu kolorów. Szłyśmy ulicą, o dziwo pustą. W Teingmouth zazwyczaj było dużo ludzi, a ulice są dość ruchliwe.

-Co ty na to, żeby zajść na lody? – zapytała mnie Emily. Złapała za klamkę drzwi od sklepu i otworzyła je. Weszłyśmy, sklep był pusty więc zaczęłyśmy wybierać sobie lody. Dopiero jak podeszłyśmy do kasy, zauważyłam kogoś przy drugiej kasie naprzeciwko. Postać miała na głowie kaptur i kupowała papierosy. Spojrzałam na nadruk na bluzie. „Metallica”, ta sama co ma…

-Max? – zapytałam postać, podałam loda Emily i podeszłam do niego. – Max, czy to ty? – zdjęłam postaci kaptur. Moim oczom ukazała się twarz bardzo podobna do mojej. Mój brat był ode mnie o 2 lata młodszy i niestety wpadł w bardzo złe towarzystwo. Jakiś rok temu zaczął brać narkotyki i sam mi nawet o tym powiedział. Z resztą to ja się nim zajmowałam, rodzice nie byli rodzicami.

-Zostaw mnie siostra – zaczął się wyrywać.

Złapałam go za ramię i zabrałam mu paczki papierosów i oddałam kasjerce.

-Niech pani czasem sprawdza dowody osobiste. On jest za młody, nie ma prawa kupować papierosów. – odezwałam się do kobiety i skarciłam ją wzrokiem.

Nadal trzymając Maxa za ramię, wyprowadziłam go na zewnątrz. Słyszałam, jak Emily idzie za nami, nie była tym przerażona, wiedziała co się dzieje, była do tego przyzwyczajona.

-Czy już ciebie do reszty pogrzało? – zapytałam się go, gdy opuściliśmy sklep. – Tak ładnie zaczynasz moje wakacje? Czemu to robisz, mówiłeś, że z tym skończysz! – nie panowałam nad sobą, ale on swoim milczeniem pogarszał tylko sytuację. – odezwij się! – potrząsnęłam nim.

Spojrzał mi prosto w oczy.

-Nienawidzę cię! – wykrzyknął mi prosto w twarz.

Zamarłam. Odsunęłam się od niego i wyciągnęłam rękę w stronę pustej ulicy, dając mu do zrozumienia, żeby odszedł. Oderwał się od muru i poszedł w głąb ulicy, nie odwracając się w moją stronę. Nie wrócił poprzedniego dnia do domu na noc, więc mógł być naćpany. Nie potrafiłam do niego dotrzeć, próbowałam na wiele sposobów porozmawiać z nim i pomóc mu w tym wszystkim, ale on wydawał się głuchy i zawsze ignorował moje porady i prośby.

-Wszystko okej? – zapytała się Emily, gdy uświadomiłam sobie, że opieram się o ten sam mur co przed chwilą mój brat i patrzę za nim, lecz już był tak daleko, że zniknął mi z oczu. – masz loda, poprawi ci humor.

Emily zawsze tak reagowała na moje kłótnie z moim bratem. Wiedziała, że nie może zaczynać rozmowy na ten temat, bo właśnie to był mój najczulszy punkt. Zawsze uważała, że jestem zbyt nadopiekuńcza i że za bardzo się nim przejmowałam. Ja jednak myślę, że robię dobrze, bo przecież ktoś musi go wychować, gdy rodzice mają go gdzieś. I tak już przez nich wpadł w uzależnienie. Wzięłam od niej loda i razem ruszyłyśmy w stronę mojego domu. Po prawie 5 minutach dotarłyśmy do drzwi, otworzyłam je i weszłyśmy do środka. Oczywiście nikogo nie było, rodzice siedzieli w pracy całkowicie zafiksowani swoim światem. Rzuciłam torbę na podłogę przy schodach i wbiegłam na górę, Emily zrobiła to samo. Poszłam do mojego pokoju i położyłam się na łóżku. Patrzyłam się w sufit przez jakiś czas, usiadłam i spojrzałam na moją przyjaciółkę, która się do mnie uśmiechała.

-Co jest? – zapytałam.

-Mam pomysł, ale się nie denerwuj.

-Nom?

Spojrzała na podłogę.

-No więc wiesz, tak na zakończenie roku szkolnego, a na rozpoczęcie wakacji organizuję imprezę. – oświadczyła.

-Aha…- odchrząknęłam. – Czekaj, czekaj. Masz zamiar zaprosić ludzi czy ja się jako ostatnia dowiaduje?

-Nie obraź się, miała to być niespodzianka. Chcę, żebyś się choć na parę godzin oderwała od tej rutyny.

Westchnęłam.

-Okej, rozumiem i nie jestem zła. O której się wszystko zacznie? – spojrzałam na zegarek wiszący na mojej zielonej ścianie, była 14:00.

-O 19:00 mają wszyscy przyjść. Będzie około 20 osób, tak razem z nami. Nie martw, wszystko już jest przygotowane. A Wandy wygnałam z domu, na tę noc idzie do jakiejś tam jej koleżanki. Nie ważne jakiej, ważne że jej nie będzie na imprezie.

Wandy to jej siostra bliźniaczka. Kochały się, ale też nienawidziły, jak to siostry. Emily miała całkowicie inną sytuację w domu. Jej mama zajmowała się nimi, a tata organizował wyjazdy rodzinne w różne miejsca w Wielkiej Brytanii. Oczywiście byłam często zapraszana na te wyjazdy jako członek rodziny.

Tak jak myślałam, w plecaku mojej przyjaciółki znajdowały się ubrania i kosmetyki. Zaplanowała, że to u mnie się wyszykujemy, a dopiero po 18:00 pójdziemy do niej. Nie spieszyła się, bo jej mama wszystko przygotowała już wcześniej. Nie chciałam wiedzieć, co będzie robić, gdy jej córka będzie spożywać alkohol, ale wiedziałam, że na 100 procent jej nie będzie na ten czas w domu. Poszłyśmy do łazienki robić makijaż. Oczywiście Emily nałożyła dużo pudru i cieni, ale ja nie chciałam przesadzać, więc pomalowałam się lekko, żeby wyglądało w miarę naturalnie, ale też świeżo. Potem ułożyłyśmy sobie włosy, ja zostawiłam moje blond takie, jakie są, czyli lekkie fale opadające na ramiona. Emily zrobiła sobie warkocz, zapinając go czerwoną kokardą, kontrastującą z jej czarnymi włosami. Gdy wróciłyśmy do pokoju, zostało się tylko ubrać. Założyłam czarną sukienkę do kolan, na ramiączka. Była to najładniejsza sukienka, jaką kiedykolwiek miałam na sobie. Do tego włożyłam trampki czarne. Emily ubrała się w krótkie dżinsowe spodenki i czarny sweterek na ramiączka. Na nogi założyła buty na małym obcasie. Byłyśmy gotowe po 17:00, więc usiałyśmy jeszcze na chwilę w kuchni i wypiłyśmy po małej kawie, miałyśmy patent, jak nie zasnąć w nocy. Gdy oglądałyśmy właśnie jakiś program muzyczny, ktoś wszedł do domu i rzucił kluczyki na szafkę. Emily nie zwróciła na to uwagi, bo równie jak ja wiedziała, kto to.

-Max, wychodzę dziś do Emily na imprezę, nie będzie mnie całą noc. – powiedziałam, gdy tylko zobaczyłam go w kuchni.

-I po co mi to do wiadomości? – zapytał się odwrócony plecami do mnie.

-Tak tylko ciebie uświadamiam, żebyś później nie miał pretensji.

Wstałam i podeszłam do niego.

-Max, jak wrócę nie chcę widzieć u ciebie w pokoju żadnej dziewczyny, żadnych strzykawek, butelek po piwie, wódce czy niedopałków. Jeżeli chcesz cokolwiek robić, ma być posprzątane.

Spojrzał na mnie pytająco.

-To już nie wmawiasz mi, żebym z tym skończył? – słyszałam w jego głosie zaskoczenie.

-I tak cię nie powstrzymam. – poklepałam go po ramieniu i wróciłam do pokoju.

Minęło około pół godziny. Wzięłam małą torebeczkę, w którą spakowałam pomadkę do ust, chusteczki i perfumy. Emily wzięła swój plecak i poszłyśmy do wyjścia.

- Wychodzę! – krzyknęłam i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Nie chciałam niczego więcej mówić czy o czym innym myśleć, ten wieczór miał mnie odprężyć i oderwać od świata rzeczywistego. Miałam nadzieję, że Emily się to uda.

Po prawie 10 minutach byłyśmy już u mojej przyjaciółki w domu. Weszłyśmy do środka.

-Wow – zaskoczył mnie widok wnętrza jej salonu i kuchni. Zawsze wiedziałam, że jej dom jest duży i naprawdę ładny, ale to przewyższyło moje wyobrażenia. Wszystkie meble były tak poprzestawiane, żeby było więcej miejsca na środku. W dwóch kątach pokoju stały duże głośniki, a przy drzwiach na werandę stało kino domowe. W kuchni stała fontanna z czekoladą, obok różne owoce i wafelki, dalej kieliszki, szklanki i najważniejsze, alkohol. Ja nie piłam, zdawało mi się, że to ze względu na Maxa.

-Nieźle, co? – odparła moja przyjaciółka. – wszystko sama poprzestawiałam, a tam przy schodach tata zamontował światełka. – wskazała na nie palcem.- Ach... i spójrz do góry.

Gdy podniosłam głowę, zobaczyłam dużą, srebrną kulę dyskotekową. W tym momencie zaczęłam coraz bardziej wierzyć w tą noc. Do przyjścia gości dzieliło nas niecałe dziesięć minut, więc poszłyśmy jeszcze na chwilkę do łazienki, sprawdzić, czy wszystko jest na miejscu. W domu rozległ się pierwszy dzwonek do drzwi. Emily pobiegła je otworzyć.

-Witamy. – powiedziałyśmy w tym samym czasie do naszych gości. Była to para z naszej klasy, Kristy i Nick.

-No cześć, jeszcze nikogo nie ma? – zapytała Kristy. – To dobrze, lubimy być pierwsi. – Wzięła Nicka za rękę i weszli do środka.

Tak też przyszli do nas Margaret, James, Jasmin, Robert, bliźniaki Johnny i Will, Vicki, Ashley, Mary, Oliver, Alex, George, i Sophie. Wszystkich znałam i lubiłam, przecież przyjaciele mojej przyjaciółki, to moi przyjaciele i na odwrót. Ale zastanawiało mnie jedno, Emily mówiła o 20 osobach, a nie 17.

-Ktoś jeszcze przyjdzie? – zapytałam się Emily po pół godziny zabawy. Większość siedziała i obiadała się przy stole, a niektórzy tańczyli w rytm głośnej muzyki pop i elektro.

-Poczekaj, a zobaczysz kogo … - nie zdążyła dokończyć, gdy po raz nasty usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Poszłam razem z moją przyjaciółką otworzyć nowo przybyłym gościom.

-Cześć Emily, miło cię widzieć. – powiedział blondyn opierający się o framugę. Za nim stali jeszcze dwaj mężczyźni, jeden w ciemnych, sterczących włosach o niebieskich oczach, a drugi z lokami na głowie.

-No hej, już się bałam, że nie przyjdziecie, zapraszam. – powiedziała moja towarzyszka. Gdy chłopcy weszli, uświadomiłam sobie, kim jest blondyn. To był chłopak, którego często mijałam podczas podróży do szkoły. Mieszkał chyba nieopodal mnie. Jednak jego kolegów nie za bardzo kojarzyłam. – Zdaje mi się, że większość osób w środku znacie, ale musicie poznać moją najukochańszą przyjaciółkę. Dominic, Matt i Chris, to jest Zoey. – popchnęła mnie bliżej chłopaków. Lekko zawstydzona podałam im rękę mówiąc przy tym „miło mi cię poznać”. Po poznaniu się Emily zaprosiła wszystkich do środka i zaczęła się zabawa.

Czas mijał bardzo szybko. Nie miałam już siły tańczyć, zostałam wymęczona przez Roberta i Willa, ale również przez moją Emily i Alex. Usiadłam do stołu, żeby złapać oddech. Gdy wyciągnęłam rękę po coca-cole, ktoś mi ją zabrał, ten sam ktoś, kto usiadł w tym samym momencie obok mnie.

-Nalać ci coli? – zapytał Dominic.

-Emm.. jasne, poproszę.

Wziął moją szklankę, odkręcił zakrętkę i nalał napój do szklanki, po czym zrobił to samo ze swoją szklanką.

-Co u ciebie słychać, Zoey? – znów zadał pytanie, przełykając kolejny łyk coli.

-W porządku. – odparłam powoli. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, gdyż byłam lekko skrępowana jego towarzystwem. – A u ciebie?

-Jest okej, dzięki.

Nastąpiła cisza. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, czułam się źle, bo nie potrafiłam znaleźć jakiegokolwiek tematu do pogadania.

-Chcesz zatańczyć? – zapytał znów znienacka. – Leci muzyka, a my jako jedyni nie tańczymy. Co ty na to?

Spojrzałam na pary kołyszące się w rytm utworu lecącego z głośników. Czemu nie, przecież to nic złego.

-Okej, chodźmy.

Wstał i podał mi rękę. Poszliśmy na parkiet. Gdy mieliśmy już zacząć tańczyć, szybki utwór się skończył i zaczęła się nowa, wolna piosenka. Dominic złapał mnie za biodra i przysunął do siebie, a ja oplotłam rękoma jego szyję. Był wyższy ode mnie, więc musiałam mieć lekko ręce w górze. Zaczęliśmy tańczyć, powoli. Nie byłam w tym dobra, ale czułam się jakoś lepiej, czułam, że on mnie poprowadzi. Instynkt czy co? Nie wiedziałam tego w tamtym momencie, chyba nawet o tym nie myślałam.

-Ładnie pachniesz – oznajmił, wdychając głęboko powietrze.

-Dziękuję. Ty…- urwałam. Miałam powiedzieć facetowi, że ładnie pachnie?

-Ja co?

Oderwałam się od jego ramienia i spojrzałam mu w twarz. Pożałowałam tego natychmiast, bo był naprawdę przystojny. Mimo, że miał lekko pulchną i dziecięcą twarz, miał też w niej coś, co przyciągało wzrok i miało się ochotę westchnąć. Teraz zobaczyłam, że ma zielone oczy i włosy zafarbowane na jaśniejszy blond.

-… ty dobrze tańczysz – dokończyłam zdanie, które niepotrzebnie zaczęłam.

-Również dziękuję. – uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje białe, równe zęby. Miał naprawdę uroczy uśmiech.

Tańczyliśmy tak patrząc sobie w oczy. Na początku było to krępujące, ale potem stało się nawet przyjemnie. Pochłaniał mnie, a ja nie mogłam tego zatrzymać, nawet tego nie chciałam. Przetańczyliśmy tak ze trzy piosenki, bez słowa i kołysząc się powoli do szybkiej muzyki.

-Zdaje mi się, że już gdzieś cię widziałem. – odparł nagle.

Zaśmiałam się.

-Dziwne, jestem tego samego pewna.

Zatrzymaliśmy się i chwilę tak staliśmy. Złapał moją rękę i poprowadził na kanapę. Usiadłam tuż obok niego. Zaczął mi zadawać pytania na każdy temat. Co lubię, jaką muzykę i co jem. Zauważyłam, że nie zadał pytania na temat mojej rodziny. Mieliśmy wiele wspólnego. Też lubił muzykę rockową, też lubił gotować, ale jedyną różnicą było to, że potrafił, a ja nie. Powiedział, że ma obsesje na punkcie porządku, podobnie jak ja, lubił mieć wszystko poukładane. Był bardzo miły, taki, jaki mi się wydawał, gdy widywałam go na mieście. Cieszyłam się, że Emily go zaprosiła, jednak dobrze się spisała, realizując swój plan. Gdy tak rozmawialiśmy, podszedł do nas Matt.

-Hej Zoey, zatańczysz? – spojrzał na Dominica. – Mogę ją porwać?

-Matt, ależ oczywiście. – złapał moją rękę i przekazał ją swojemu koledze. – Tylko z łapami z daleka od niej. – szepnął do niego, gdy wstawał z sofy.

Równie miło było z Mattem. Bardzo interesująco opowiadał o teoriach spiskowych, o kosmitach i końcu świata. Był bardzo oczytany, wiedział takie rzeczy, o których nigdy nie słyszałam. Nie znałam jeszcze tego człowieka za dobrze, a już wiedziałam, jaką ma pasję. Gdy obracał mną na parkiecie, zauważyłam, jak Emily rozmawia z Dominiciem, co chwilę spoglądającym na mnie.

-Wiesz, czytałem też coś o duchach, ale ogólnie wolę Ufoludki. – zaśmiał się Matt. – Lubię pisać o takich rzeczach piosenki, a nawet…

- Czekaj. – przerwałam mu. – piszesz piosenki?

Pokiwał głową.

-Dla naszego zespołu. – powiedział. – Zastanawiamy się jeszcze nad nazwą.

-Waszego zespołu? – znów zadałam pytanie z zaskoczeniem. – Jak to waszego? Ty, Chris i Dominic macie zespół?

-Zespół rockowy, - podkreślił. – ja gram na gitarze, fortepianie i śpiewam, Dominic gra na perkusji, a Chris na basie. W następnym tygodniu mamy pierwszy występ w miejscowym domu kultury. Czuj się zaproszona. – uśmiechnął się do mnie i obrócił mną.

Tego się nie spodziewałam. Czyli Dominic, nie dość że wyglądał dobrze, był dobry z charakteru, to jeszcze grał na perkusji. Zawsze uważałam, że perkusja jest najlepszym i najtrudniejszym instrumentem, zawsze mnie pasjonowała.

Gdy skończyłam tańczyć z Mattem, wróciłam na sofę, usiadłam sama. Rozejrzałam się dookoła. Nic się nie zmieniło, jedynie trochę jedzenia ze stołu ubyło, tak samo alkoholu. Dosiedli się do mnie Emily, Matt, Chris i Dominic. Zauważyłam, że Emily oparła się o Dominica, wydawało mi się przez chwilę, że są ze sobą blisko, ale wygnałam te myśli z głowy. Obok mnie przycupnął Matt, a Chris usiadł na fotelu obok.

-Więc jak się bawicie panowie? – zapytała już całkiem pijana Emily.

-Jest super. – odpowiedzieli razem w trójkę. Poczułam, jak Matt zaczął pukać mnie w ramię.

-Tak?

-Napijesz się ze mną??- zapytał mnie, uśmiechnął się wystawiając swojego przedniego, krzywego zęba.

-Wypiłam już trochę, nie chcę wypić za dużo. – odparłam zdecydowanym tonem. – Poza tym obiecałam sobie, że nie będę niczego pić, a i tak zrobiłam przysługę Emily. - Poczułam wzrok Dominica na sobie.

Zasmucił się Matt, wiedziałam, że nie odpuści.

-No weź, proszę, nic ci się nie stanie, to tylko odrobina dobrego alkoholu. – zapewnił mnie.

Dominic nachylił się do mnie, co chyba nie za bardzo pasowało Emily.

-Idź z nim, błagam – szepnął mi do ucha. – Bo albo ciebie będzie męczył o to, że nie chciałaś iść, albo to mi będzie o tym truł. Wolałbym się wyspać jeszcze w domu. – zaśmiał się, znów pokazując swoje idealne zęby. Oderwał się ode mnie i wrócił do poprzedniej pozycji, puszczając mi oczko, a ja odwróciłam się do Matta, który nadal mnie błagał.

-No proszę, tylko dwa kieliszki. – wstał i podał mi rękę. Złapałam za nią, godząc się na jego propozycję. Podeszliśmy do barku, Matt złapał za jakąś butelkę i nalał trochę trunku do kieliszka. – Twoje zdrowie – powiedział, podając mi kieliszek.

Wypiłam całość jednym duszkiem, lekko załzawiły mi oczy, bo alkohol był dość mocny.

-Więc mówisz, że piszesz piosenki, tak? – zapytałam, otrząsając się.

-Tak, piszę. Lubię to, nawet bardzo. A że mam takich dobrych przyjaciół jak Dom i Chris, to postanowiliśmy zagrać coś razem. Zobaczysz wszystko w następnym tygodniu. – wziął mój kieliszek i znów go napełnił. – A czym ty się interesujesz? Ja zagadałem cię sobą, a o tobie mało wiem.

-Interesuję się muzyką, trochę książkami, niczym specjalnym. – wypiłam zawartość kieliszka.

-Muzyka jest czymś ważnym. Jaka dokładniej?

-Rock. – chciałam wytrzeć sobie podbródek, ale nie zauważyłam kieliszka leżącego obok mojego łokcia i zepchnęłam go z barku. Spadł na podłogę z wielkim hałasem, tłucząc się na drobne kawałki. Wszyscy goście spojrzeli w naszą stronę, nie wiedziałam, co zrobić.

-Spoko! – krzyknął Matt do wszystkich. – To tylko kieliszek się zbił!

-Jezu…

-Wystarczy Matt – odparł nachylając się obok mnie. Pomógł mi pozbierać szkło.

Byłam wyczerpana, musiałam iść na górę do Emily pokoju położyć się spać. Niestety Matt podał mi dość mocny trunek i nie wiedziałam, czy tam dojdę.

-Emily, ja idę spać na górę. Nie dam rady dłużej wysiedzieć. – przerwałam jej rozmowę z Alex.

-Już? Tak szybko? Ach, rozumiem. – machnęła do kogoś ręką. – Dom, weź zaprowadź Zoey do mojego pokoju.

Miałam to gdzieś, kto ze mną tam pójdzie, myślałam teraz tylko o miękkim łóżku i czystym śnie. Poszłam schodami na górę, a Dominic powędrował za mną. W pokoju panował porządek, ta tylko rzecz łączyła mnie i Emily. Rozłożyłam łóżko i usiadłam na nim. Spojrzałam na mojego towarzysza, który właśnie usiadł na fotelu obok łóżka.

-Mam nadzieję, że Matt nie podał ci jakiegoś mocnego świństwa. To idiota.. Nie martw się nim. Znam go bardzo dobrze i wiem, jakie rzeczy potrafią mu przyjść do dłowy. Jest nieokiełznany, serio. – znów się zaśmiał, co mi się bardzo spodobało. Mógłby to robić non stop.

Nie rozumiałam, o co mu dokładnie chodziło, ale nie chciałam się w to zagłębiać. Uśmiechnęłam się tylko do niego i zauważając zegarek na jego nadgarstku, spytałam o godzinę.

- 4:00, późna pora. Ja też niedługo będę się zbierał. – wstał z miejsca i skierował się do drzwi. – Śpij spokojnie i do zobaczenia rano.

Końcówkę jego wypowiedzi wymknęła mi i nie pamiętałam już, co powiedział. Zamknęłam oczy i powoli odpłynęłam.

5 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie! ♥ oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z komentarzem powyżej, super! Będę czytać!

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak świetne! Naprawdę, nie wyolbrzymiając świetna narracja. Czekam niecierpliwie na więcej :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę o dodanie Spisu FanFiction do linków. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się bardzo ciekawie iii już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :))

    OdpowiedzUsuń