niedziela, 21 października 2012

Rozdział 2.

Obudziło mnie światło słoneczne wpadające przez duże okno. Poczułam coś klejącego na moim policzku, to była ślina. Zdecydowanym ruchem podniosłam się i chciałam już wstać, gdy zauważyłam, że spałam na podłodze. Nagle zakręciło mi się w głowie i musiałam złapać się rogu łóżka. Gdy zawroty ustały, spróbowałam wstać, jednak dopiero po paru próbach się udało. Podeszłam powoli do lustra, czułam się tak, jakby zapadała się pode mną ziemia. Spojrzałam na odbicie w lustrze i przestraszyłam się. Miałam czymś pobrudzone włosy, czymś kleistym i śmierdzącym. Wtedy przypomniałam sobie wczorajszą noc, wszystko do momentu, gdy Matt zaprosił mnie na drinka, a może to nie był drink? Nie zastanawiając co posklejało mi włosy, poszłam do łazienki je wymyć. Po prysznicu zdecydowałam się zejść na dół. Emily leżała na sofie i oglądała jakiś program zoologiczny. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kawę. Z filiżanką poszłam i usiadłam obok przyjaciółki.

-Jak się wczoraj bawiłaś? – zapytała mnie oschłym głosem.

-Bardzo dobrze. – powiedziałam bardzo powoli, nie wiedząc o co chodzi. Nie chciałam pytać, co znajdowało się na moich włosach, byłam pewna, że raczej nie chcę tego wiedzieć.

Emily spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.

-To bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że udało mi się zrealizować mój plan.

Zaczęłyśmy wspominać poprzednią noc. Rozmawiałyśmy o tym, co pamiętałyśmy, jak bolały nas nogi i jak się obudziłyśmy. Zaskoczyło mnie jednak, że Emily omijała temat Dominica, Matta i Chrisa. Kilka razy zaczynałam o nich mówić, a ona tylko kiwała głową i całkowicie zmieniała temat, czego nie do końca rozumiałam. Przesiedziałyśmy tak na kanapie około godziny.

-Ojejku, dziś jestem umówiona z Dominiciem, wiesz, ma przyjść z Mattem.

Zatrzymałam się na imieniu Dominic. Jak to była z nim umówiona?

-Okej. – tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.

Emily wstała i poszła na górę. Złapałam za filiżankę, ale kawa już wystygła. Wstałam i poszłam do kuchni zrobić nową, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Ruszyłam je otworzyć.

-No i witamy ponownie. – powiedział Dominic wchodząc do środka. Za nim wszedł Matt.

-Co robicie to tak wcześnie? – zapytałam zdziwiona ich widokiem.

Dominic spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku i spojrzał na mnie rozbawiony.

-Zoey, to już prawie 14:00.

Zrobiłam duże oczy i otworzyłam buzię. Czyli spałam prawie do 13:00? Nie, to nie możliwe, o której tak dokładnie poszłam spać?

-No zapraszam was. – usłyszałam głos Emily za mną.

Usiedliśmy w czwórkę w jadalni. Emily obok Dominica, ja obok Matta. Zaczęli rozmawiać na temat imprezy i innych spraw, a ja siedziałam cicho wpatrzona w jedno miejsce w kuchni. Nagle padło pytanie, które raczej nie było zaplanowane.

-I jak, wytrzeźwiałaś już Zoey? – zapytał Matt.

Zauważyłam, jak pozostała dwójka spojrzała na chłopaka najpierw z zaskoczeniem, potem ze złością. Emily położyła dłoń na twarzy kręcąc głową.

-Co proszę?

-No bo wiesz, wczoraj, znaczy bardziej dziś, nieźle rzygałaś. – po tych słowach Matta wyszczerzyłam oczy i zamarłam.

-Że jak?

Dominic wstał.

-Do cholery, Matt! – krzyknął. – Jakim ty jesteś beznadziejnym idiotą!

-No co? – zapytał chłopak nie rozumiejąc przyczyny wyzwisk swojego przyjaciela. – Mówię tylko prawdę, poza tym ciekawy jestem.

Że też na to nie wpadłam. Wszystko wskazywało na to, że wczoraj alkohol, który podał mi Matt nieźle mi zakręcił w głowie i usunął z pamięci późniejsze wydarzenia lub raczej już ich nie rejestrował. Jak mogłam o tym nie pomyśleć, przecież ta ślina, podłoga, włosy…

-Zoey, mogę cię na słówko? – zapytała Emily wstając i podając mi rękę. Patrząc znów w to samo miejsce w kuchni wstałam i poszłam do łazienki z przyjaciółką.

-O co chodzi Mattowi?

Emily spojrzała na mnie.

-Widzisz, wczoraj przesadziłaś trochę z alkoholem, potem poszłaś spać. Dominic poszedł razem z tobą do pokoju, żebyś mogła się przespać. Niby było wszystko okej, aż Chris nie usłyszał jakiś dziwnych dźwięków w moim pokoju. Okazało się, że rozbudziłaś się i nie potrafiłaś wydostać się na zewnątrz. No i potem… - przeciągała Emily. – … i potem gdy tam do ciebie przyszliśmy, to powiedziałaś, że chce ci się wymiotować, więc poszłaś do łazienki, a my za tobą. Zasnęłaś tam w łazience i Dominic cię przeniósł do pokoju. Byłaś nieźle upaćkana, a w nocy spadłaś z łóżka.

-Aha.. – zamknęłam na moment oczy próbując sobie cokolwiek przypomnieć. – Ale pamiętam, że to Matt podał mi ten alkohol. Bardzo nalegał i wreszcie się zgodziłam.

Zapadło chwilowe milczenie.

-No tak. – odezwała się Emily. – słuchaj, tylko się nie denerwuj. Okazało się potem, że Matt poczęstował cię swoim pierwszym wyrobem, chciał, żebyś ty go pierwsza spróbowała. Tylko nie rób mu awantury, dostał już nieźle od Doma.

Usiadłam na podłodze i spróbowałam się uspokoić. No to nieźle mnie załatwił.

Po kilki minutach wstałam i wróciłyśmy do stołu. Usiadłam na krześle i spojrzałam na Dominica. Uśmiechnął się do mnie tak, jak robił to poprzedniej nocy. Odwzajemniłam uśmiech i spuściłam wzrok. Zapanowała cisza.

-A co wy na to, żeby… - odezwał się Matt.

-Ty już się lepiej nie odzywaj, okej? – przerwał mu Dominic.

Znów cisza.

-No ale weźcie, to jest dobry pomysł. Dominic, wiesz o co mi chodzi. – spojrzeli na siebie porozumiewawczo.

-Ok. – zwrócił się do nas Dominic. – Mamy dziś próbę, macie chęć iść z nami?

Popatrzyłam na Emily, której aż zaświeciły oczy z zachwytu.

-To genialny pomysł, prawda Zoey? – spytała mnie przyjaciółka.

-Jasne.

Siedzieliśmy jeszcze chwilę przy stole. Razem z Emily wstałyśmy, przeprosiłyśmy chłopców i poszłyśmy na górę.

-Nie mam co założyć na siebie. – załamałam się.

Emily zaczęła grzebać w szafce. Wreszcie wyjęła zieloną bluzkę na ramiączka i krótkie czarne spodenki.

-Może to? – rzuciła mi ubrania.

Wziąwszy rzeczy poszłam do łazienki się ubrać. Wyglądałam dobrze w tym stroju, wzięłam trampki i założyłam je na stopy. Gdy zeszłam na dół Emily już stała z chłopakami. Wzięła klucze i gdy wyszliśmy zamknęła drzwi. Poszliśmy na piechotę, bo Matt stwierdził, że nie jest stąd daleko do ich studia. Szliśmy około dziesięciu minut, gdy zatrzymaliśmy się przed niewielkim domkiem. Weszliśmy do środka. Tak jak się wydawało, wnętrze nie było zbyt wielkie, lecz wypełnione po brzegi.

Przy oknie po drugiej stronie pokoju stała perkusja, tuż obok niej fortepian i stojak na gitary, które i tak leżały na podłodze. Chris siedział z jakimś mężczyzną w ich wieku na sofie ustawionej przy prostopadłej ścianie do wejścia. Na środku pokoju porozrzucane były kartki, stał stolik i krzesła. Pod naszymi nogami leżały poplątane kable, prawdopodobnie od nagłośnienia i mikrofonów.

-Nie zdążyłem niestety posprzątać – oświadczył Dominic. – i niestety żyjąc z Mattem nie da rady utrzymać porządku. – zaśmiał się klepiąc przyjaciela po ramieniu.

Chris razem z chłopakiem o czarnych, poukładanych włosach z dużym uśmiechem na twarzy podszedł do nas.

-Witam was. Nie znacie jeszcze naszego przyszłego menadżera, Toma.

Chłopak uścisnął nam dłonie i znów uśmiechnął się promiennie.

-Zapraszam was na ten fotel – wskazał materac tuż obok nas. – zaraz zacznie się przedstawienie.

-Nie czaruj już. – odparł Dominic, złapał za pałeczki i poszedł usiąść za perkusją. Matt wziął w ręce stojak z mikrofonem i z lekką trudnością przysunął go dalej od stolika, a potem podniósł z podłogi srebrną gitarę. Chris złapał za gitarę basową i stanął niedaleko perkusji Dominica.

-Ta piosenka została niedawno napisana przeze mnie – pochwalił się Matt. – Nazywa się „Coma”. – zaśmiał się bardzo głośno, że wszystkich rozbawił. Usłyszałyśmy jak Dominic uderza pałeczkę o pałeczkę i zaczęli grać. Piosenka zaczynała się dość rytmicznie, Matt naprawdę dobrze grał na gitarze.

-„ Confide in me, sustain all my empathy, you´re such a mess, you can learn to confess…” – zaczął śpiewać Matt. Aż zaklaskałyśmy, gdy usłyszałyśmy jego głos. Był naprawdę niesamowity, wyciągał bardzo wysoko i w ogóle nie fałszował. Refren i reszta piosenki były równie wspaniałe, a sam tekst bardzo interesujący. Gdy patrzyło się na nich tak zgranych, widać było ich pasję i serce, które włożyli w tą muzykę, którą sami stworzyli. – „You will not find it in me, you´ll reveal all your pains again” – tymi słowami zakończyli piosenkę. Z zachwytu aż wstałyśmy i zaczęłyśmy klaskać.

-Dziękujemy, oklaski! – zawołał Dominic uśmiechając się.

Wszyscy razem usiedliśmy przy stoliku na środku pomieszczenia.

-I jak, podobało wam się? – zapytał się Matt.

-Jeszcze się pytasz? – powiedziała Emily.

-Wow, jesteśmy w szoku – dokończyłam.

-To było wspaniałe…

-…takie oryginalne…

-…masz wielki talent, Matt. – powiedziała moja przyjaciółka.

Matt zaśmiał się udając zawstydzenie.

-Och, już mi tak nie słodźcie. – znów zaczął głośno się śmiać tak, jakby się dusił, co i nas rozśmieszyło. – Ale tak na serio, to niczego by nie było bez tych trzech typków tu siedzących z nami.

-Dzięki Matt, że nadal o nas pamiętasz. – skomentował Chris.

Siedzieliśmy i gadaliśmy o piosence, którą właśnie zagrali. Matt dokładnie nam opowiedział, jak to jest, gdy zaczyna pisać piosenki, nie zabrakło też komentarzy Dominica, Chrisa i Toma na ten temat w stylu „dlatego nasze studio tak wygląda”. Często Matt zaczynał się śmiać ze swoich żartów, czasem w ogóle nie wiedzieliśmy, co jest powodem jego duszącego śmiechu, lecz i tak wywoływało to w nas rozbawienie. Gdy skończyliśmy rozmowę na temat muzyki, każdy zajął się czymś innym lub rozmową w parze. Ja poszłam na chwilę na dwór, musiałam zadzwonić.

-Max, jeśli odsłuchasz tę wiadomość, natychmiast zadzwoń, chcę wiedzieć czy wszystko w porządku. – nagrałam się na jego pocztę głosową. Rzadko odbierał ode mnie telefony. Usiadłam na murku i zamyśliłam się. Nie widziałam go od wczoraj, a tak bardzo się martwiłam. Pewno rodzice nawet na noc nie wrócili, tak samo jak ja.

-Co się dzieje? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Dominica, który właśnie usiadł obok mnie na murku. – Wyszłaś całkowicie bez słowa.

-Spokojnie, musiałam zadzwonić.

- Aha.. A do kogo? – zapytał Dominic. – Znaczy, nie musisz mówić, jeśli nie chcesz.

-Spoko. Dzwoniłam do mojego młodszego brata. Martwię się o niego. – odparłam.

-Raczej nic mu się od wczoraj nie stało. – powiedział spokojnie z uśmiechem na twarzy.

Westchnęłam.

-Widzisz… - zatrzymałam.- mój… mój brat bierze… narkotyki. – powiedziałam powoli. Znałam Doma dopiero od wczoraj, ale musiałam mu o tym powiedzieć, żeby wiedział, jaka jest sytuacja.

Zapadła cisza i mogę powiedzieć, że prawie poczułam, jak mojemu towarzyszowi zbladła twarz.

-Och.. – usłyszałam, jak Dominic wciąga głęboko powietrze. – To całkowicie zmienia postać rzeczy. Przykro mi.

W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Nie chciałam o tym rozmawiać, nie teraz, nie z nim. Opuściłam głowę i zaczęłam bawić się nerwowo palcami. On widząc to, złapał mnie za dłonie i pociągnął za sobą do środka domku. Leciała głośno muzyka, a Emily, Matt, Chris i Tom rozmawiali i śmiali się przy stoliku. Dominic zaprowadził mnie na drugą stronę pokoju. Złapał po drodze krzesło i postawił je tuż obok taboretu od perkusji. Wziął pałeczki w ręce i przełożył je między palcami.

-Siedziałaś kiedyś przy perkusji?

Pokręciłam głową.

-Nie smuć się, przyprowadziłem cię tutaj, żebyś się uśmiechnęła. – powiedział łapiąc mnie za podbródek, aby podnieść głowę. Gdy to zrobił, wstał i pokazał na taborek abym na niego usiadła. Gdy posadził mnie na nim, podał mi pałeczki i stanął za mną, łapiąc mnie za dłonie.

-Weź, to głupie. – zaśmiałam się, z czego i on się ucieszył.

-Nie głupie, po prostu pokarzę ci proste wystukiwanie rytmu. Jesteś praworęczna? – zapytał.

-Tak, a co?

Uśmiechnął się, pokazując idealne uzębienie.

-Widzisz, ta perkusja jest ustawiona bardziej dla mnie, bo jestem leworęczny. No ale to ja będę grał twoimi rękami, więc problem tkwi tylko w tych pedałkach przy twoich stopach. – spojrzałam pod nogi. – Nadepnij na nie.

Zrobiłam to co kazał i usłyszałam w tym samym momencie basowy dźwięk i uderzające o siebie talerze.

-Okej, nie będzie problemu. – przysunął sobie krzesło siadając tuż za mną i znów złapał moje dłonie. – Gotowa?

-Yhym… - lecz nie byłam do końca tego pewna.

Dominic zaczął poruszać pałeczkami trzymanymi przeze mnie. Lewą ręką uderzał o te same talerze, które niecałą minutę temu uderzyły o siebie, a drugą uderzał o środkowy bębenek, ten najgłośniejszy. Wystukiwałam rytm na cztery, raczej Dominic robił to za mnie. Po chwili przerwał.

-Okej, teraz twoje zadanie polega na tym, że jak za trzecim razem uderzę w talerz, to ty wdepniesz oba pedały.

-Dobrze. - odparłam z uśmiechem.

Znów zaczął grać, a gdy miałam nadepnąć pedały, do ucha mówił „teraz”. Po kilku minutach takiej gry, Dom oparł brodę o moje ramie.

-Teraz wdeptuj szybciej, ale równo i tylko basowy. – powiedział mi do ucha.

Zaczął uderzać lewą pałeczką równo z moją nogą o inny talerz po lewej, a drugą moją ręką uderzał co jakiś czas trzy razy w bęben na środku. Na koniec po kilka razy uderzył we wszystkie bębny od lewej strony i zatrzymał się.

-Głośny instrument, co nie? – zapytał.

-Może i głośny, ale wspaniały. Trzeba być geniuszem, żeby to tak zagrać równo, jak ty. – zaśmiałam się. Dominic nadal trzymał moje dłonie i opierał się o ramię.

-Ale to ty mnie prowadziłaś. – oderwał się ode mnie i puścił moje ręce, w których nadal trzymałam pałeczki. Przesunął krzesło tak, żeby było obok taboretu i usiadł na nim. – Podobało ci się? – spojrzał na mnie.

-Podobało – odpowiedział z uśmiechem. – Jestem dumna z tego, że po raz pierwszy zagrałam na bębnach.

-I to tak profesjonalnie. – dokończył Dom, ciągle się uśmiechając.

Wstaliśmy od perkusji i wróciliśmy do reszty. Oni chyba nawet nie zauważyli naszej nieobecności. Rozmawiali właśnie o tym, jak to Matt zniszczy świat swoim głosem, a on wydzierał się w niebogłosy.

Po około godzinie zaczęliśmy się zbierać. Gdy zamknęli drzwi od domku, pożegnaliśmy się z Tomem i ruszyliśmy w stronę domu Emily. Było już dość ciemno, więc postanowiłam zadzwonić do Maxa, powiadomić go, że jednak znów nie pojawię się w domu. Wiedziałam, że to nie będzie dobrym pomysłem, ale innego wyjścia nie miałam. Wyjęłam telefon z kieszeni i zostałam z tyłu za znajomymi. Tylko Dominic się odwrócił, ale ruszył dalej, gdy zauważył co robię. Po pierwszym sygnale usłyszałam w słuchawce głos mojego brata.

-Czego chcesz?

Odetchnęłam z ulgą.

-Nie dam rady dziś wrócić do domu, przepraszam.

-Trudno – wiedziałam, że będzie mu to obojętne.

-Ale wszystko w porządku? – zapytałam znów zniecierpliwiona.

-A co ma się dziać? Jutro posprzątam. – oznajmił mi, prawdopodobnie po to, żeby jeszcze bardzie mnie zmartwić.

-Dobrze. Trzymaj się i do jutra. – odpowiedziałam, a on rozłączył się. Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni.

Byliśmy już pod domem Emily. Pożegnałyśmy się z chłopakami i rozeszli się do domów. Uświadomiłam moją przyjaciółkę o tym, że zostanę u niej na noc. W domu posiedziałyśmy jeszcze chwilę oglądając jakiś serial i poszłyśmy spać. Nie mogłam długo zasnąć, nie tylko z powodu, że leżałam razem z Emily na jednym łóżku. Myślałam o tym, jak to było usiąść pierwszy raz przy tak wspaniałym instrumencie z tak wspaniałym chłopakiem.

~~~~

Tak, pojawił się drugi rozdział opowiadania. Mam nadzieję, że uda mi się je doprowadzić do końca. :) Mam też nadzieję, że nie ma za dużo błędów i da radę to czytać. Niedługo postaram się wstawić też bohaterów i różne ciekawostki na temat opowiadania. Oto piosenka, o której jest mówione w tekście:



Pisać będę na 100 % w weekendy, a jak w środku tygodnia, to nie wiem. Czytajcie, komentujcie ten i poprzedni rozdział, a jeśli znacie kogoś, kto lubi czytać takie rzeczy, polećcie tego bloga. Im więcej czytelników, tym lepiej.

Pozdrawiam was :)

8 komentarzy:

  1. Nieziemskie, chce się czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Chyba przeczytam go jeszcze raz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne. Bardzo dobrze się zapowiada, czekam na więcej :> A sama "Coma"... co tu mówić, idealnie zapowiada ich dalszą twórczość! Nie mogę się doczekać 3 rozdziału :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, mniej błędów. Oby tak dalej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobrze sie czyta :3 zajebiste! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo fajnie się czyta :) wciągające i ja też czekam na 3 rozdział :P

    OdpowiedzUsuń
  7. hej!a więc trafiłam tu zupełnie przypadkiem (a może nie bo kocham MUSE?).W sumie to pierwsze moje Museowe ff, ale spodobało mi się :D Odmłodziłaś troszkę naszą trójeczkę! No i oczywiście DOM <3 kocham tego człowieczka! Na pewno będę czytać! Uśmiałam sięz tego "wyrobu" Matta :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń